Cisza i spokój, który nas otaczał był nie do zniesienia.
Nagle usłyszałam jakiś hałas niedaleko naszego postoju.
W nocy wszystko wydaje się bardziej niebezpieczne niż jest w rzeczywistości.
Las przecież tętni życiem.
Myślałam że to wilki są na polowaniu.
Jesteśmy zamknięci, nic złego się nie stanie - powtarzałam sobie to w duchu, ale serca nie oszukasz.
Wszytko się może zdarzyć - na totalnym pustkowiu daleko od domu i od jakiejkolwiek cywilizacji ...
Szansę na sen były bliskie zeru.
Niepokojące dźwięki nie ustępowały.
Gdy już wydawało się że nic się nie stanie.
W autobus coś uderzyło.
Kilka osób się rozbudziło w tym kierowca. Otworzył drzwi i przy świetle latarki dojrzał Wielkiego Czarnego Kruka.
Kruk się ocknął po chwili i odleciał.
Niesamowite, wyglądał tak jakby nic mu nie było.
Kierowca wrócił do autobusu, zamknął drzwi i już miał wrócić do spania gdy w nasz autobus uderzało coraz to więcej kruków.
Wszyscy ci którzy spali zaczęli wpadać w panike.
Trwało to jakiś czas.
Nagle nie wiedzieć czemu przestały.
Wyszliśmy z autobusu i okazało się że żadnego ptaka nie ma :o
Czuliśmy się coraz gorzej i postanowiliśmy robić dyżury nocne żeby reszta mogła iść spać.
Do rana nie wydarzyło się już nic niepokojącego.
Wspaniale, że masz pasję i dzielisz się nią z ludźmi :D Trzymam kciuki za Twoje sukcesy ;*
OdpowiedzUsuń