sobota, 9 maja 2020

Wesoły autobus wita Nas :/ (cz. 7)

Budzą mnie podniesione głosy wokół.
Nie wiem co się dzieje... :/
Powoli otwieram oczy... O zgrozo...!
Widzę przed sobą pełno krwi. 
Chce wstać. Nie mogę.
Jestem zakuta w kajdanki. 
Próbuje krzyczeć. Nie potrafię. 

Wszyscy pasażerowie są zabici w tym kierowca autobusu.
Gdzie jest ten który budził we mnie tyle przerażenia?! 
Nie ma go !!! Wyparował ???
Jestem oskarżona o zabójstwo wszystkich, którzy jechali w autobusie.

Świadkowie, którzy mnie znaleźli byli pomocą drogową.
To oni mieli wymienić nam oponę w autobusie.
Znaleźli wszystkie osoby martwe.
W mojej ręce znajdowało się narzędzie zbrodni.
Kosa umazana krwią.
Wiedziałam, że mnie skażą.

Próbuje się bronić, tłumaczyć. 
Mówię o  Tajemniczym Jegomościu.
Nikt mi nie wierzy. 
Trafiam do psychiatryka.
 

Chce umrzeć.
Nie dam rady tutaj.
Jestem w pokoju bez klamek, bez okien. 
Szprycują mnie nie wiadomo czym. 

Błagam o śmierć.
Śmierć nadchodzi powoli.
Boli coraz bardziej. 
Nie wytrzymam tych tortur. 
Czuje palący ból -zaczynam krzyczeć... coraz głośniej.
Budzę się w swoim łóżku. 

Jestem wolna. 
Jestem niewinna.

Słyszę dzwonek do drzwi. 
W drzwiach staje Tajemniczy Jegomość. 
Trzyma w rękach bukiet róż. 

Z uśmiechem na twarzy przynosi świeże bułki i sok pomarańczowy.
Idealny zestaw na śniadanie we Dwoje.

Otwieram Gazetę, którą mam od 3 miesięcy. 
Na pierwszej stronie widnieje tytuł: 
Wielka tragedia autobusu - nikt nie przeżył. 
Zostali nazwani Duchami przez śledczych.
Sprawcy nigdy nie zostali ujęci. 

Kończę czytać. Patrzymy na siebie. 
Wybuchamy równocześnie śmiechem. 

KONIEC 
   





wtorek, 21 kwietnia 2020

Wesoły autobus wita Nas :/ (cz. 6)


Kolejny dzień... po nocnych wydarzeniach pozostał ledwie wyczuwalny niepokój.
Tamten dzień był dla Mnie najlepszym i równocześnie najgorszym w całym moim życiu.
Byliśmy coraz bliżej domu - dobra wiadomość,
złą był powrót Tajemniczego Mężczyzny.

Nikt nie pytał czemu kilka godzin go z nami nie było.
Wydawało się że nikt nie zwrócił uwagi na niego wcześniej.
Był, nie był bez różnicy i tak się więcej nie spotkamy - jakże wtedy Wszyscy się mylili. 

W ciągu dalszym czekaliśmy na pomoc do zepsutego autobusu, która jak na złość nie chciała nadejść. 

Wesoły autobus wita Nas :/ (cz. 6)

Kolejny dzień... po nocnych wydarzeniach pozostał ledwie wyczuwalny niepokój. Tamten dzień był dla Mnie najlepszym i równocześnie najgorszy...